VIDICAL kilka słów od serca.

Kiedy w 1996 roku zapadła decyzja o reaktywowaniu empikowskiego Przeglądu Kalendarzy, nie wyobrażałem sobie, by mógł się on odbywać w innym miejscu niż Muzeum Plakatu. Dlatego w któryś dzień jednego z wakacyjnych miesięcy (lipca albo sierpnia – dokładnie nie pamiętam) mocno skonfundowany udałem się do Muzeum, do Wilanowa, by dowiedzieć się, co i jak, i czy w ogóle istnieje możliwość zorganizowania czegokolwiek. Moja niepewność wynikała z faktu, że nie znałem tam nikogo i nie potrafiłem przewidzieć, jakie będzie przyjęcie.
Mimo to zajechałem z fasonem, wszedłem śmiało. Miłe panie na recepcji od razu skierowały mnie do Kierownika. Piotr Wojnowski, ów kierownik, okazał się człowiekiem wyjątkowo podejściowym i otwartym. W lot pojął, o co mi chodzi, i oświadczył, że nie widzi przeszkód, ale musi to jeszcze potwierdzić Pani Kurator. I od razu zaprowadził mnie do niej. Krystyna Spiegel przerwała udzielanie wywiadu i, trochę podenerwowana indolencją telewizyjnej ekipy, wysłuchała niecierpliwie kilku zdań, które zdołałem wydukać. Ale one wystarczyły, bym uzyskał od niej pełną aprobatę. W ogóle wszyscy w Muzeum zachowywali się tak, jakby od dawna spodziewali się mojej wizyty. Ja z kolei czułem się, jakbym grał w jakimś filmie z pogranicza okultyzmu i magii (a la Kieślowski), w którym bohaterowi przeznaczenie otwiera, jak za dotknięciem różdżki, wszystkie drzwi.
Pani Krystyna Spiegel przestraszyła mnie wprawdzie oświadczeniem, że z końcem roku przechodzi na emeryturę, ale za chwilę uspokoiła obietnicą przekazania wszystkiego jak trzeba swojemu następcy.
Następcą została Maria Magdalena Kurpik. I wszystko było jak trzeba.
W ciągu 16 lat spędziłem w Muzeum 32 niezwykłe dni. 16 z nich to obrady Jury, drugie 16 – otwarcia wystaw połączone z wręczeniem nagród i wyróżnień. Miałem okazję obejrzeć setki doskonałych prac i poznać wielu wybitnych ludzi. I chociaż to może zabrzmi górnolotnie i banalnie, uważam Vidical za dzieło życia i najwspanialszą przygodę.
Tymczasem leży przede mną lakoniczne pismo, z którgo wynika, że „wystawa kalendarzy nie jest ujęta w planie organizacyjnym (Muzeum Plakatu) na przyszły rok ani na lata przyszłe”. Gapię się w to pismo sam nie wiem który raz i wciąż nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. Koniec balu! Zwłaszcza że po tym ciosie nastąpiła szybka poprawka i pożegnał się z nami wieloletni główny sponsor, Heidelberg Polska.
Minęło 16 lat i trzeba wszystko zaczynać od zera. Tyle że ja dobiegam sześćdziesiątki i nie mam już siły zaczynać od początku. Poza tym nie wiem, czy w dzisiejszych tzw. ciężkich czasach da się jeszcze uratować jakikolwiek tonący, a raczej topiony okręt.
Może po prostu czas Vidicalu się skończył. Może to wszystko było tylko snem i pora się obudzić. Czasami (ostatnio coraz częściej) miałem wrażenie, że na Vidicalu zależy tylko mnie i Zbyszkowi (Płatkowi). Kiedyś zależało jeszcze Joli, żonie Zbyszka, ale ona nie żyje już od ponad roku, a tam w zaświatach chyba nie liczy się godzin ani dat. A może właśnie dlatego, że jej zabrakło, wszystko się rozsypuje.
Ale nie po to piszę, żeby wylewać gorzkie żale. Piszę, bo chciałbym, chociaż w taki sposób, podziękować: Krystynie Spiegel, Marii Kurpik, Piotrowi Wojnowskiemu, Annie Torończyk, Sławomirowi Krymowi, a także wszystkim (bez wyjątku) Pracownikom Muzeum Plakatu. Za życzliwość i wsparcie, i możliwość zorganizowania 16 pięknych wystaw. Odwaliliśmy kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty. To się liczy. Tego nie sposób przekreślić ani zapomnieć. Nie ma takiej opcji.
Pozostaje tylko żal… i nic na pocieszenie.

Andrzej Zabielski

Dodaj komentarz